KIG: Porównania Rządu do czasów Gierka to duża przesada
Istnieją opinie, że to, co obecnie dzieje się w gospodarce, przypomina wydarzenia z czasów Gierka. Chodzi o coraz większe zadłużanie się Polski. Ostatnio byliśmy świadkami otrzymania miliardowego kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Dług wewnętrzny i zagraniczny przekroczył już bilion zł.
– Doszukiwanie się paraleli z czasami PRL-u to jednak mocna przesada. Wzięcie kredytów nie jest niczym złym. Wszystko zależy od tego, jak te kredyty zostaną spożytkowane – powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej – Jeśli wiemy na co wydać zaciągnięte środki, to pozytywny impuls. Zwłaszcza, jeśli w efekcie zwiększymy efektywność i nowoczesność gospodarki, moce wytwórcze i konkurencyjność gospodarczą. Ze sprzedaży dóbr powstałych w wyniku inwestycji można uzyskać środki na spłacenie należności, a w gospodarce pozostaną wtedy trwałe zmiany. Jak było za czasów Gierka? Wtedy także chodziło o unowocześnienie gospodarki. Zaciągnięto olbrzymią, jak na tamte czasy, pożyczkę na miliardy dolarów. Przestarzały system gospodarki socjalistycznej nie był jednak w stanie zrobić efektywnego użytku z tych środków. Skierowano je do działów przemysłu, które nie mogły wpłynąć na nowoczesność kraju, jak np. produkcja broni a nie budowa infrastruktury czy produkcja na rynek rozwoju usług. Nie było więc zwrotu z inwestycji, o jakim myślano. Części zamówionego wtedy sprzętu nie rozpakowano nawet przez kilkanaście lat. Obecnie pieniądze rozplanowane są właściwie – na rozwój infrastruktury energetycznej, odtworzenie majątku wytwórczego w tej dziedzinie oraz naukę i badania. Ma to na celu zwiększenie poziomu nakładów do 2 proc. rocznie. Dzisiaj Polska jest pod tym względem z tyłu Europy. Zwrot z powyższych inwestycji powinien wystarczyć na spłacenie długu. Gwarantem tego jest też Europejski Bank Inwestycyjny, który – w odróżnieniu od tych, którzy pożyczali nam pieniądze na początku lat 70. – będzie bacznie kontrolował ich wydawanie i w razie potrzeby zainterweniuje. Dlatego porównania te są zbyt odważne – ocenił Arendarski.