
prezes firmy Call & Fly
W Polsce jest ponad 100 prywatnych samolotów – w tym maszyny lekkie, typu dwumiejscowe, które stoją w aeroklubie oraz około 30–40 samolotów klasy biznes, tzw. private jets. Jednak wiele z nich nie jest zarejestrowanych w Polsce — mogą być zarejestrowane na Malcie czy Wyspie Man, co oznacza, że formalnie nie figurują w polskim rejestrze. Samoloty rosną razem z rozwojem właścicieli i ich potrzeb. Jeśli ktoś latanie traktuje jako narzędzie biznesowe, inwestuje w samoloty dostosowane do zadań: od lekkich Cessn do większych maszyn, takich jak Falcon, które mogą bez problemu dolecieć do Stanów Zjednoczonych. Posiadanie samolotu to ogromna wygoda – często konieczna w firmach działających w wielu krajach Europy, Norwegii czy USA. Właściciele zwykle zaczynają od małych, dwusilnikowych maszyn – potem przechodzą na bardziej zaawansowane modele, np. Pilatus PC-12, Premier 1A, czy Preatora 600, aż do dużych Falconów.
– Jeżeli porównujemy polski rynek do innych, zawsze znajdziemy kogoś lepszego i bardziej zaawansowanego – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Maciej Kowalczyk, Prezes firmy Call & Fly. – Jednak uważam, że Polska wypada już całkiem nieźle na tle Europy. Nasz rynek jest stosunkowo młody — przed 2017-18 rokiem było tu niewiele samolotów, mało właścicieli prywatnych oraz firm oferujących czarter. Obecnie sytuacja się zmienia; pojawiają się nowe firmy świadczące prywatne loty i obsługę samolotów. Posiadanie własnego samolotu to luksus i wygoda, ale też ogromne zobowiązanie – wymaga hangarowania, regularnych przeglądów, załogi, a także stałej opieki i pracy. Jednak posiadanie samolotu to wygoda, z której ciężko zrezygnować. Dziś używana Cessna 182 kosztuje około 300 tys. euro – a samolot, który doleci z Polski do Stanów to wydatek przekraczający 70 milionów dolarów. Utrzymanie takiej maszyny to około 10% jej wartości rocznie – podlicza Maciej Kowalczyk.