
ekonomista
Prezydent USA Donald Trump ponownie zapowiedział nałożenie ceł na Unię Europejską, jak przekazał w poniedziałek portal BBC. Amerykański przywódca poruszył ten temat w rozmowie z dziennikarzami na wojskowym lotnisku Joint Base Andrews w stanie Maryland. Trump nazwał deficyt w handlu między Unią Europejską a USA "bestialstwem" i zapowiedział, że cła na państwa UE zostaną nałożone "z całą pewnością" — przekazał portal Euronews. "Nie biorą naszych aut, nie biorą naszej żywności, nie biorą od nas niemal niczego, podczas gdy my bierzemy od nich wszystko. Miliony samochodów, ogromne ilości żywności i produktów rolnych" – powiedział Trump dziennikarzom. Na pytanie BBC, czy stworzony już został harmonogram nakładania ceł na UE, Trump powiadomił, że harmonogramu nie ma, ale "na pewno nastąpi to dość szybko". Jak przypomniał portal BBC, deficyt w wymianie handlowej USA i UE sięgnął 213 mld dolarów. Kraje Europy eksportują do USA głównie leki, samochody i zaawansowane pod względem technologicznym wyroby maszynowe. Importują natomiast ropę, gaz oraz usługi finansowe. (PAP)
– Cła to zawsze jest broń obosieczna. Jeśli jeden kraj je wprowadza, to drugi będzie je także stosował w odpowiedzi. W rezultacie handel między krajami zmniejsza się, czasem zupełnie zamiera w przypadku wojen handlowych – powiedział serwisowi eNewsroom.pl prof. Witold Orłowski, ekonomista, Akademii Finansów i Biznesu Vistula, Politechnika Warszawska. – Na tym tracą oczywiście konsumenci obu krajów, które w tym momencie gorzej się rozwijają. Od kilkudziesięciu lat na świecie raczej redukuje się bariery dla handlu – w myśl tego, że to lepiej służy rozwojowi. A teraz ktoś wraca do pomysłu sprzed dwustu czy trzystu lat. I to jest działanie – każdy ekonomista potwierdzi – bardzo, bardzo nierozsądne. No, może na krótką metę przynieść jakieś korzyści Stanom Zjednoczonym. Wzrosną ceny, ale może trochę zwiększyć się produkcja. Na dłuższą metę oczywiście efekt będzie ujemny – niewykluczone, że Chiny, Europa odczują to mocniej niż USA, ale na tym się będzie kończyła ta przyjemność. Nikogo innego to działanie nie zaboli bardziej niż samych Amerykanów. To jest bezsensowne rozwiązanie i ekonomia wie o tym od przynajmniej dwustu lat. My dokładnie nie wiemy, po co Donald Trump buja tym statkiem. Są dwie możliwości – albo rzeczywiście wierzy w to, wbrew wiedzy ekonomicznej, i uważa, że wojna handlowa to świetny pomysł. Natomiast bardziej prawdopodobne jest jednak coś innego – że traktuje to jako takie bardzo brutalne środki nacisku w negocjacjach. Na szczęście Europa jest mniej na to podatna. Chiny bardziej, ale już Kanada czy Meksyk – dla Meksyku wprowadzenie ceł na eksport towarów do Stanów Zjednoczonych to by była katastrofa gospodarcza. No więc w związku z tym można zagrozić Meksykowi 25% cłami albo ... i tutaj jest lista życzeń, które prezydent Trump zdaje się, że już negocjuje. Więc niewykluczone oczywiście, że traktuje to jako narzędzie brutalnego nacisku, stworzenia zagrożenia dla innych gospodarek po to, żeby uzyskać ustępstwa w innych dziedzinach – ocenia prof. Witold Orłowski.