Jak walczyć z greenwashingiem?
Greenwashing ma wiele różnych definicji. Za greenwashing uważa się przykładowo działania na poziomie produktu – a więc prawdziwości danych na etykiecie. Ale greenwashing może też być stosowany na poziomie całej firmy – czyli udawania, że prowadzi się proekologiczne działania. Na szczęście rośnie świadomość konsumentów, którzy coraz uważniej patrzą firmom na ręce, coraz lepiej prześwietlają ich działalność. W epoce bardzo sprawnej komunikacji nieuczciwe działania – które jeszcze 10 lat temu przeszłyby bez echa – dzisiaj mogą zniszczyć całą markę. Dodatkowo Unia Europejska przygotowuje cały pakiet przepisów, które bardzo utrudnią i uczynią greenwashing bardzo nieopłacalnym. Raportowanie niefinansowe, jakie niesie dyrektywa CSRD, będzie wymagało danych według bardzo ostrych wytycznych, będzie audytowane przez zewnętrznych kontrolerów i będzie bardzo łatwe do sprawdzenia również maszynowo.
– Planowana jest również inna dyrektywa, tak zwana dyrektywa Green Claims – która będzie wymagała bardzo szczegółowych dowodów dla umieszczenia na etykiecie informacji, że produkt jest BIO lub EKO – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Jan Ruszkowski, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Będą też dwie dyrektywy dotyczące nieuczciwych praktyk handlowych. Szykuje się więc wzmocnienie pozycji konsumenta w procesie transformacji ekologicznej – a to daje nadzieję, że greenwashing się skurczy. Innym czynnikiem, który może ukrócić greenwashing jest sam rynek. Firmy też chcą, żeby na rynku była uczciwa konkurencja – na równych warunkach. Jeśli jedna firma oszukuje – to znaczy mówi, że coś jest zielone, a to zielone nie jest – to w tym momencie równowaga konkurencyjna jest zachwiana. Firmy zatem same będą zgłaszały przypadki greenwashingu. Można mieć nadzieję, że greenwashing będzie się zmniejszać – analizuje Ruszkowski.