System podatkowy powinien być maksymalnie prosty
W przypadku systemu podatkowego zazwyczaj trzeba zdecydować o dwóch sprawach. Po pierwsze, jaki powinien być efektywny, przeciętny poziom opodatkowania w kraju? I po drugie w jaki sposób zbierać te pieniądze, a w szczególności na ile powinien to być system progresywny – czyli taki, który wyżej opodatkowuje lepiej zarabiających, a niżej – albo nawet w ogóle – mniej zarabiających. System liniowy, neutralny bardziej zachęca do zarabiania pieniędzy – czyli do rozwoju, tworzenia firm. Z kolei system bardziej progresywny, czyli właśnie zwiększający, zapewnia większą równość w społeczeństwie. Obie wartości są cenne i dlatego najlepszy jest kompromis. Z kolei system poboru powinien być maksymalnie automatyczny, pozbawiony uznaniowości – a jednocześnie nie zniechęcający do pracy, do aktywności. Ponadto system podatkowy powinien być prosty – wprowadzać jak najmniej podatków, właściwie wystarczą dwa podatki, czyli podatek od konsumpcji (VAT) bądź obrotowy i podatek od dochodu, który również mógłby być jednolitym podatkiem, sięgającym po składki na ubezpieczenia społeczne.
– Nie ma żadnego powodu, dla którego musi istnieć drugi system ZUS, który równolegle ściąga opłaty, płatności i tak dalej. Można sobie bardzo łatwo wyobrazić dwa podatki, jeden liniowy i drugi VAT – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Witold Orłowski, ekonomista, Rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula. – Nie da się ukryć, że VAT z jedną stawką nie tworzy luk, czyli możliwości sprzedawania odmian towarowych. Jednak powszechne na świecie jest używanie dwóch czy trzech stawek VAT. Milton Friedman powiedział ciekawą rzecz – jeśliby się wprowadziło ujemny podatek dla tych, którzy zarabiają poniżej jakiejś wysokości, to nie tylko, że nie zapłacą podatku, ale państwo im wypłaci równowartość brakującego podatku. Wtedy można by było zlikwidować system zabezpieczenia społecznego – w sensie zabezpieczenia przed nędzą – dlatego, że w automatyczny sposób system podatkowy rozwiązywałby te problemy. Niestety, póki co trudno sobie wyobrazić nawet taki prosty system – bez ulg i bez zwolnień. Bo wszyscy kochają ulgi i mają nadzieję je dostać. Urzędnicy też je bardzo lubią, choć to tworzy komplikacje i powoduje, że cały system staje się koszmarkiem – analizuje Orłowski.