logo eNewsroom
Wojciech Jakóbik
redaktor naczelny BiznesAlert
enewsroom.pl
Bezpośredni link do filmu
Kliknij, aby skopiować do schowka.

Polska nie potrzebuje rosyjskiego gazu

Polska była w stanie zastąpić import rosyjskiego węgla – który dominował w dostawach do gospodarstw domowych – ponieważ polskie kopalnie zapewniały węgiel energetyce. Aż 90% węgla w naszych elektrowniach jeszcze przed inwazją pochodziła spoza Rosji. Dzięki dobrze rozwiniętemu rynkowi szybko wprowadzono węgiel z RPA, z innych krajów afrykańskich, z Indonezji, z Ameryki Południowej. Natomiast wyzwaniem była logistyka, infrastruktura – tu pojawiły się wąskie gardła, dlatego konieczne było korzystanie z portów krajów bałtyckich czy też niemieckich. Największym sprzymierzeńcem była wyjątkowo ciepła zima, która zmniejszyła zapotrzebowanie na węgiel grzewczy. Jeśli chodzi o gaz ziemny, Polacy sprowadzają go z tych kierunków, po które sięgali w celu porzucenia kontraktu jamalskiego z Gazpromem. Ten kontrakt w normalnych warunkach wygasłby z końcem dwudziestego drugiego roku.

– Gaz skroplony dociera do Polski z całego świata, głównie ze Stanów Zjednoczonych i Kataru. Ale możemy też sprowadzić gaz z Norwegii czy z Tobago, jeżeli taka będzie potrzeba. Kolejne źródło to dostawy gazociągiem poprzez gazociągu Baltic Pipe z Norwegii, co może zapewnić nawet do 10 mld metrów sześciennych z 20 mld zapotrzebowania – powiedział serwisowi eNewsroom Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert. – To jest jedno z najtańszych źródeł dostaw gazu, podobnie jak wydobycie krajowe na Podkarpaciu czy w Wielkopolsce. A zatem powiększony terminal LNG i do tego gazociąg Baltic Pipe dają nam dostęp do gazu z całego świata i nie potrzebujemy w ogóle gazu rosyjskiego. Jeśli chodzi o ropę naftową to także, nie licząc kontraktu Orlenu, stopniowo sprowadzamy to paliwo z nowych kierunków. Są to Stany Zjednoczone, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska i Saudi Aramco, które jest elementem fuzji Orlenu. To źródła, które są coraz lepiej dostępne nie tylko jeśli chodzi o ropę, ale także produkty naftowe – czyli gotowe paliwa, które trafiają do Polski i co ważne także na Ukrainę, napędzając kontrofensywę Kijowa – zapewnia Jakóbik.

REKLAMA
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w twojej przeglądarce.   Zamknij