logo eNewsroom
Maciej Matysiak
ekspert Fundacji Stratpoints, wykładowca ANS Gniezno
enewsroom.pl
Bezpośredni link do filmu
Kliknij, aby skopiować do schowka.

Czy Rosja przegra tę wojnę?

Gospodarki wielu państw europejskich już od dawna przerastały Rosję. Natomiast wiara w mocarstwo Rosji bazowała głównie na sile militarnej i posiadaniu broni nuklearnej. Rosja roztaczała minimum swojej sprawczości, wielkości – pokazując defilady, ćwiczenia w różnych zawodach bojowych, siłę swojej armii. Tymczasem tę siłę Ukraina bezwzględnie zweryfikowała na polu walki. Okazało się, że Rosja jest państwem skorumpowanym, fatalnie zarządzanym, bardziej przypominającym Rosję carską z jej schyłku – czyli kolosa na glinianych nogach. Dlatego rozważane są wersje, że Ukraina mogłaby przejść do czasowego rozejmu, bez wyparcia Rosjan z Krymu. Ale wtedy Rosja nie utraci potencjału do wzmocnienia swojej armii, nie wiadomo też jak wyglądałaby struktura polityczna rządzących w Rosji. Kto by rządził, w jaki sposób i czy doszłoby do ruchów oddolnych – które mogłyby zmienić albo władzę, albo nawet doprowadzić do rozpadu Rosji. Gospodarczo Rosja ma potencjał, co prawda biedniejszy i traci – ale cały czas posiada siły, środki, fundusze na funkcjonowanie państwa. One są mniejsze, ale nikt Rosji zabierze złóż ropy – więc jeżeli działania zbrojne ustaną, to Rosja przystąpi do eksportu zasobów naturalnych. Odbiorców znajdzie na terenie Chin, Indii, czy innych krajów. Nie da się odciąć Rosji bezwzględnie, aby doprowadzić do jej rozpadu. I to nie jest de facto celem tej wojny.

– Wszyscy zadają sobie pytanie czy Rosja przegra, kiedy przegra i co to znaczy, że przegra? Bo to są kluczowe pytania. Rosja de facto już przegrała – bo negatywnie zweryfikowała siebie jako mocarstwo. Oczywiście wygrana Ukrainy oznaczałaby pełne wyparcie Rosjan z terenu Ukrainy sprzed roku 2014 – czyli odzyskanie terenów Donbasu, Ługańska, Doniecka, Krymu i zakończenie konfliktu – powiedział serwisowi eNewsroom Maciej Matysiak, ekspert Fundacji Stratpoints, wykładowca ANS Gniezno. – Jest to możliwe do spełnienia, ale będzie kosztowało bardzo wiele strat w potencjale ludzkim, sprzętowym i ekonomicznym Rosji. I z drugiej strony niestety bardzo wiele strat po stronie ukraińskiej – ale także bardzo dużego zaopatrzenia logistycznego, militarnego, finansowego ze strony państw wspierających Ukrainę. Bez tego nie da się osiągnąć takiego efektu. Więc uważam, że jest możliwa przegrana Rosji i potencjalnie częściowa wygrana Ukrainy – ale byłby to sukces połowiczny. Czyli, że zawieramy rozejm, pokój – ale Krym czasowo pozostaje przez jakiś nieokreślony czas w władaniu Rosji. I zobaczymy, co będzie na wschodzie – ile terenów odzyskamy. Ale wstrzymujemy działania zbrojne i przystępujemy do odbudowy. Niestety, ja nie wierzę w zmianę władz ani w rozpad Rosji – bo nie widzę czynnika, który miałby to spowodować. Dziś Rosja nie ponosi strat w sile żywej ludności cywilnej, ani w infrastrukturze. Nikt nie bombarduje terenu Rosji. Rosjanie żyją, jak żyli i nikt się w Rosji specjalnie nie przejmuje, że zginęło 100 tysięcy ludzi, a może zginie następne 100 tysięcy. To nie robi wrażenia na społeczeństwie rosyjskim. Celem tej wojny jest zatem odebranie potencjału agresywnego Rosji – czyli zniszczenie jak najwięcej sprzętu, ograniczenie jej możliwości i zyskanie czasu na tyle, żeby Ukrainę odbudować, wzmocnić struktury i posiadać silną konstrukcję – która działałaby odstraszająco na potencjalnie przyszłą, agresywną Rosję. Dlatego trzeba jak najszybciej umocować Ukrainę jako członka NATO, a na pewno członka Unii Europejskiej – podsumowuje Matysiak.

REKLAMA
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w twojej przeglądarce.   Zamknij