Giełdy dobrze radzą sobie z sytuacją pandemiczną, która dotyka światowe gospodarki
Pandemiczny rok 2020 zmienił wygląd światowego rynku finansowego. Odbiło się to też na amerykańskiej giełdzie, która zmieniła nieco kurs w porównaniu do ostatnich 10 lat. Od dłuższego czasu hossie przewodził bowiem sektor technologiczny – pozostawiając w tyle wszystkie inne sektory gospodarki: przemysłowy, finansowy, wytwórczy czy wydobywczy. Po trudnym, pandemicznym roku można zauważyć, że inwestorzy chętniej wracają do tych branż, a ich wartość akcji rośnie. Mowa tutaj o spółkach takich, jak banki, przedsiębiorstwa i spółki zajmujące się wydobyciem ropy. W ostatnich kwartałach to na nich skupiła się uwaga amerykańskiej giełdy. Dlaczego?
– Inwestorzy zaczynają wyceniać odbicie gospodarcze, które nastąpi po powrocie gospodarek do normalności. Natomiast nie oznacza to, że nastąpi gwałtowny spadek wartości branży technologicznej i championów internetowych – co mogłoby doprowadzić do załamania się giełdy – powiedział serwisowi eNewsroom Piotr Miliński, zarządzający funduszami Quercus TFI. – Sytuacja, którą obserwujemy obecnie, wynika z wielu czynników. Aktywności banków centralnych, które wspierają swoją płynnością rynki finansowe. Struktury rynku amerykańskiego, gdzie bardzo duża część inwestorów umieszcza swój kapitał bezpośrednio na giełdzie. Do tego dokładają się całkiem dobre, rosnące wyniki spółek, które na bieżąco skupują swoje akcje. Te czynniki wpływają na to, że od wielu lat rynek amerykański rośnie. Nie ma więc istotnych powodów, żeby w najbliższych kwartałach spodziewać się nagłego krachu na giełdzie. Co by mogło ten krach wywołać? Dużo mówi się ostatnio o napięciach na linii Chiny - Tajwan, w które mogłyby zaangażować się Stany Zjednoczone. Drugim powodem może być permanentny charakter wirusa. Jednak ani banki centralne nie chcą się wycofywać ze swojej polityki, ani rządy nie chcą wycofywać wsparcia fiskalnego dla gospodarek, ani inwestorzy nie przechodzą w kierunku bardziej ostrożnego nastawienia. Nie ma więc sygnałów, które świadczyłyby o rychłym krachu na rynku. Scenariuszem bazowym jest nadal powolny wzrost, który widzieliśmy w ostatnich kwartałach – przewiduje Miliński.