Koronawirus nie zamknie placów budów
Jedną z branż, która nie ucierpiała zanadto podczas epidemii, jest rynek budowlano-montażowy. Na wiosnę roboty na placach budów nie zostały zamknięte – dzięki czemu wartość sektora budowlanego spadła tylko o 1,6%. To bardzo dobra i ważna wiadomość, gdyż wpływy z tego sektora gospodarki tworzą około 10% polskiego PKB. Zamknięcie placów budów – do czego doszło między innymi we Włoszech i w Austrii – oznaczałoby dla polskiej gospodarki dużo szybszą i ostrzejszą recesję. Jednak koronawirus wrócił – i to ze zdwojoną siłą. Na jesieni odnotowujemy o wiele więcej przypadków zakażeń i zachorowań. W związku z tym Premier i Ministerstwo Infrastruktury rozważali zamknięcie budów, by zapobiec rozprzestrzenianiu się na nich wirusa. Na szczęście przygotowane badania wskazują, że taka decyzja nie jest konieczna.
– Od początku pandemii uczestniczę we wszystkich naradach z Ministrem Infrastruktury. W tej chwili w firmach wykonawczych jest więcej zachorowań, więcej jest osób w kwarantannie. Jest to jednak specyfika biur, a zakażenia najczęściej nie pochodzą z miejsca pracy – powiedział serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Z zebranych dla rządu danych wynika, że na mniej więcej 10 tysięcy fizycznych pracowników na placach budów, na COVID-19 zachorowało około 50 osób, a około 200 pozostaje na kwarantannie. To bardzo niewiele. Te dane – razem z rekomendacjami sanitarnymi już stosowanymi na budowach – przekonały Premiera do tego, by nie zamykać placów budów. Pieniądze na inwestycje są – Generalna Dyrekcja zapowiada przetargi na około 700 km dróg. W ustawie budżetowej i w Funduszu Dróg Samorządowych będzie około 27 miliardów złotych. Decyzja Premiera jest więc absolutnie właściwa. Teraz tylko musimy uważać, by nie powstały kolejne ogniska zakażeń i żeby budowy mogły być bezpiecznie. Nawet lekkim opóźnieniem, ale żeby mogły być kontynuowane – podkreśla Furgalski.