Nawet 40% pracowników w UE skarży się na bóle mięśni, stawów i kręgosłupa
Dolegliwości w obrębie układu mięśniowo-szkieletowego – czyli bóle mięśni, kręgosłupa lub stawów – dokuczają bardzo wielu pracownikom. Tym, którzy w pracy noszą ciężary, a także tym, którzy spędzają dzień przy komputerze. Według europejskich statystyk aż 40% wszystkich pracowników w UE cierpi na takie dolegliwości. Są to głównie bóle kręgosłupa w obrębie krzyżowo-lędźwiowym, ale także bóle barków, karku i kończyn górnych. Centralny Instytut Bezpieczeństwa Pracy – Państwowy Instytut Badawczy (CIOP-PIB) prowadzi kampanię społeczną, która ma zmniejszyć problem występowania schorzeń układu mięśniowo-szkieletowego wśród pracowników. Specjaliści CIOP-u wskazują, że oprócz jednostkowego cierpienia konkretnego chorego, jest to szerszy problem – społeczny i ekonomiczny.
– Powszechne dolegliwości układu ruchu mają duży wpływ na polską gospodarkę. Doprowadzają do spadku efektywności pracy, a nawet skutkują niemożliwością jej wykonywania. Jest to ogromny problem społeczny i ekonomiczny. W Polsce około 15% wszystkich wydatków ZUS-u, spowodowanych absencją chorobową, wynika właśnie z dolegliwości mięśniowo- szkieletowych – powiedziała serwisowi eNewsroom dr hab. med. Joanna Bugajska, prof. CIOP-PIB, kierownik Zakładu Ergonomii CIOP-PIB. – Dlatego tak ważne jest upowszechnianie wiedzy o tego typu schorzeniach. Wcześniej wiązano dolegliwości mięśniowo-szkieletowe z czynnikami biomechanicznymi i fizycznymi – takimi jak nadmierna powtarzalność ruchów, wymuszona pozycja ciała, nadmierne obciążenie, przenoszenie ciężarów czy drgania. Obecnie coraz częściej wiąże się je z nadmiernym obciążeniem psychospołecznym, związanym z organizacją pracy czy z obciążeniem poznawczym. Dolegliwości mięśniowo-szkieletowe są ogromnym problemem. Oczywiście jednostkowym, dla osoby cierpiącej, ale też społecznym i ekonomicznym. Upowszechnianie, czy wręcz propagowanie wśród pracodawców i pracowników wszelkich działań, mogących zapobiegać powstawaniu tych dolegliwości, jest więc ważne – a obecnie wręcz pilne – podkreśla Bugajska.