Czy rząd podwyższy podatki, by załatać deficyt budżetowy?
Każdy deficytowy rok dla budżetu państwa prowokuje dyskusję o tym, czy zwiększone zostaną podatki. Nie inaczej jest w tym roku – gdyż już wiemy, że kryzys epidemiologiczny mocno nadwerężył finansowe możliwości rządu. Od razu po ogłoszeniu pomocowych rozwiązań dla przedsiębiorców i pracowników pojawiły się pytania, jak duży podatek zapłacimy w przyszłym roku – by załatać powstałą dziurę. Eksperci twierdzą jednak, że podwyżki podatków to droga donikąd. Większe podatki zdecydowanie obniżają konsumpcję. Praktyka wskazuje, że obywatele bardziej obciążeni podatkami dochodowymi i podatkami od sprzedaży kupują mniej i wydają mniej pieniędzy. W sytuacji kryzysu gospodarczego zależy nam szczególnie na ożywieniu popytu. Dlatego nie powinniśmy martwić się podwyżką podatków. Jak jednak rząd może załatać deficyty, które powstały w budżecie państwa?
– W żadnym racjonalnym wariancie przyszłości – a wierzę, że jesteśmy zdolni do racjonalnych zachowań – żadnych generalnych podwyżek podatków nie będzie. Na zwiększenie wydatków budżetowych jest naprawdę bardzo wiele dróg – na przykład likwidacja tak zwanych kieszonek, czyli luk w systemie podatkowym, przez które wyciekają pieniądze – powiedział serwisowi eNewsroom prof. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych. – W systemie podatkowym znajduje się nie do końca zidentyfikowana ilość przywilejów podatkowych. Często podobne towary są inaczej opodatkowane – zarówno VATem, jak i akcyzą. Likwidując te “kieszonki” można zebrać od 16 do 17 miliardów złotych więcej w podatkach od sprzedaży. To oznaczałoby, że w przyszłym roku do skarbu państwa wpłynie od 370 do 380 miliardów złotych. W obecnych okolicznościach to będzie sukces. Oczywiście wciąż rok zamkniemy z deficytem budżetowym o wysokości przekraczającej 3% PKB. Będziemy musieli z tym żyć. Ale z deficytami i gigantyczną remisją żyje teraz cały świat – wskazuje Modzelewski.