OZE zamiast węgla kamiennego? Polska musi przemodelować miks energetyczny
Trwałe opanowanie wzrostu cen energii wymaga przemodelowania polskiego miksu energetycznego. Konieczne jest ułożenie źródeł wedle krańcowego kosztu wytworzenia kolejnej megawatogodziny. Elementy wymagające CO2, paliwa oraz te, które są pracochłonne powinny być na końcu – a nie na początku. Już teraz spółki energetyczne, według tzw. merit order, tak właśnie układają swoją produkcję. Na początku wchodzą takie źródła, jak wiatr na lądzie, potem gaz, a dopiero na końcu – węglowe. Te ostatnie w obecnej sytuacji regulacyjnej stały się niekonkurencyjne do pozostałych i alternatywnych rozwiązań.
– Niestety polski model produkcji energii i ciepła musi ulec zmianie. Pierwsze efekty będą widoczne dopiero po 5-10 latach po tym, jak przemodelujemy sposób wytwarzania energii – powiedział serwisowi eNewsroom Marcin Roszkowski, prezes zarządu Instytutu Jagiellońskiego – Bardzo mocno staniały odnawialne źródła energii. Wiatr na lądzie to ok. 250 złotych za mWh, bardzo podobnie kształtuje się też fotowoltaika. Cena wiatru na morzu wynosi trochę ponad 260 złotych/mWh, wedle aukcji z Wielkiej Brytanii. Projekcje takich przedsięwzięć, jak np. elektrownia w Ostrołęce – która jeszcze nie powstała – to ceny na poziomie ponad 400 złotych. Projekt ten cały czas ma problemy ze złożeniem finansowania. Warto podkreślić, że w sektorze wydobywczym istnieje pewien dylemat. Z jednej strony jest węgiel brunatny, spalany na miejscu – te elektrownie cały czas funkcjonują. Tam natomiast, gdzie mamy sektor wydobywczy węgla kamiennego, bardzo mocno spada wydobycie i rośnie import surowca do Polski. Dane z pierwszych siedmiu miesięcy 2018 roku pokazują, że zamknie się on na poziomie około 17 milionów ton węgla przywiezionego z zagranicy. To rekordowy poziom, który uniemożliwia modernizację polskiego sektora wydobywczego – ocenił Roszkowski.