Gaz z USA i dywersyfikacja źródeł dostaw potrzebna Polsce
Rosjanie wysłali pierwszy skroplony gaz w ramach projektu na półwyspie jamalskim pod koniec 2017 roku. Po co najmniej trzech transakcjach został on także wysłany do Stanów Zjednoczonych, przez Wyspy Brytyjskie. Była to okazja do akcji propagandowej w rosyjskich mediach. Przekonywano, że dostawy amerykańskiego LNG do Europy nie mają sensu, ponieważ do USA dociera rosyjski surowiec. Okazuje się, że ostatecznie dotarcie rosyjskiego LNG do USA nie jest argumentem przeciwko dywersyfikacji źródeł dostaw i sprowadzaniu gazu skroplonego zza oceanu do Europy. Przeciwnie – im większy mamy wybór i posiadamy lepiej rozbudowaną infrastrukturę, tym mniej zależni jesteśmy od głównego dostawcy.
– W pierwszej kolejności gaz sprzedany z jamalskich złóż Rosji trafił na Wyspy Brytyjskie, gdzie znalazł się na giełdzie i został sprzedany całkiem innemu dostawcy. Ten dopiero dostarczył go do Stanów Zjednoczonych. Nie były to dostawy rosyjskiego LNG do USA, które stanowiłyby np. naruszenie sankcji amerykańskich wobec firm z sektora energetycznego – powiedział serwisowi eNewsroom Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny Biznes Alert – Gaz dotarł tam, ponieważ zapotrzebowanie w Ameryce było wówczas większe ze względu na surową zimę. W Nowej Anglii – dokąd trafiła dostawa ładunku z Rosji – brakuje gazociągów łączących ją z resztą Stanów Zjednoczonych, w których z powodu rewolucji łupkowej jest bardzo dużo gazu ziemnego. Transakcja ta w ogóle by się nie odbyła, gdyby istniało połączenie energetyczne z Nową Anglią. Wtedy Amerykanie wykorzystaliby własny gaz. Należy więc budować terminale LNG i kolejne gazociągi oraz łączyć się po to, aby dać klientom wybór i jak najlepszą cenę – ocenił Jakóbik.